Kochać nic nie robić można godzinami, tygodniami, miesiącami, a nawet latami, w zależności od tego, czego się nie robi, kiedy się nic nie robi i czego się nie robi, kiedy się coś robi. Nic nie robić godzinami pozwala nam każda robota. Aby jednak w okresie nicnierobienia nie marnować czasu, należy sobie z góry, podobnie jak w robocie, czas dobrze zaplanować. Na przykład pracując w biurze planujemy sobie przed przyjściem do pracy, że w godzinach, kiedy kierownik nasz wyjdzie na umówioną konferencję, udamy się do fryzjera. W ten sposób czas, który normalnie każdego dnia przeznaczamy na nicnierobienie, został zaplanowany. Cóż jednak poczniemy, jeśli konferencja zostanie odwołana albo kierownik nasz pod jakimś pretekstem wymiga się z niej, jak to się często zdarza? W tej sytuacji, jeśli wcześniej nie obmyśliliśmy drugiego wariantu planu, zmuszeni jesteśmy improwizować. A więc, z nikim uprzednio nie umówieni, wyskakujemy na kawę, składamy nie zapowiedzianą wizytę koledze bądź koleżance w innym dziale, nie mając pewności, czy oni właśnie, mądrze uprzednio zaplanowawszy plan nicnierobienia w kilku wariantach, nie są akuratnie u fryzjera jednym słowem lekkomyślnie trwonimy cenne godziny, przeznaczone na nicnierobienie.