Ciekawe, że kobiety z mieszkających obok plemion semickich żyły ówcześnie na prawach przedmiotu w wyłącznym posiadaniu męża, podobnie jak krowy, barany i cały inwentarz domowy, a nierzadko spotykano wielożeństwo. Jak widać — układ stosunków między kobietą i mężczyzną proponowany przez przedstawicielki ruchu Women’s Liberation występował już — chyba nie tylko u Sumerów — wielokrotnie w historii kultur ludzkich różnych narodów. Pani Sally Macintyre, następna bojowniczka Women’s Liberation w publikacji Sexual Divisions and Society: Process and Change, wydanej w Londynie w 1976 roku, próbuje rozprawić się z instynktem macierzyńskim u kobiety, który — było nie było — wymaga męskiego udziału i nie podoba się propagatorkom całkowitego wyzwolenia kobiet. Pisze ona: „Myślenie potoczne zawiera w sobie pewne wyjaśniające teorie reprodukcji, na które lubimy się powoływać. Jedną z nich ufundowano na pojęciu instynktu macierzyńskiego. Ludzie (zwłaszcza zaś kobiety) chcą mieć dzieci — odczuwają instynktowny pociąg do rozmnażania się, popęd ów jest wartościowy, zarówno dla jednostki, jak i dla przetrwania gatunku, ciąża należy do normalnych stanów organizmu, a wychowywanie potomstwa stanowi najszczytniejszą i najbardziej podstawową funkcję kobiecą. (…) Na specjalne podkreślenie zasługuje fakt namawiania ludzi do posiadania dzieci, za pomocą norm skierowanych przeciwko egoizmowi: jeżeli rozmnażanie się jest normalnym i naturalnym instynktem, ostatecznym spełnieniem kobiecości i małżeństwa, to w jaki sposób opieranie się owemu dobroczynnemu popędowi miałoby być przejawem samolubstwa? Najwidoczniej jednak rodzicielstwo nie należy do naszych uniwersalnych skłonności i istnienie społecznych presji przemawia raczej za tym, iż rzekomy «instynkt» jest fabrykatem, służącym wywoływaniu określonych motywacji w określonych kontekstach”*.