Ćwiczenia podane u W. H. Mastersa i V. E. Johnson *, przytoczone także u mnie w pierwszym tomie Sztuki kochania, dotyczą dwojga partnerów, ponieważ chodzi tu o trudności w małżeństwach z dłuższym stażem. Tu natomiast w dalszych rozważaniach spróbuję przystosować tę metodę dla młodego mężczyzny, który jeszcze nie rozpoczął współżycia z kobietą. Ćwiczenia zmierzają do tego, aby przedłużać dowolnie czas wzwodu i okres dojścia do orgazmu w okresie uprawiania onanizmu. Techniki onanistyczne powszechnie przyjęte, które opisywałam na wstępie tych rozważań, wydłużają czas przeżyć wyobrażeniowo- -psychicznych na niekorzyść czasu trwania bodźców mechanicznych. Potraktowanie okresu uprawiania onanizmu jako okazji do nauczenia się dowolnej regulacji czasu trwania wzwodu pozwala osiągnąć samodzielność w tym względzie jeszcze przed rozpoczęciem współżycia, jak również zapobiec ewentualnym szkodom, które przynosi onanizm nie kontrolowany. Aby nauczyć się dowolnie przedłużać czas stosunku, mężczyzna musi w fazie plateau, bezpośrednio poprzedzającej orgazm, wyłączyć się psychicznie lub zwolnić bodźce (chwila bezruchu) na okres, w którym nastąpi lekkie obniżenie się poziomu napięcia seksualnego. Przez zahamowanie narastającego podniecenia w okresie poprzedzającym orgazm mężczyzna zyskuje mniej więcej taki sam albo nieco dłuższy czas niż ten, który upłynął od początku wzwodu do momentu zahamowania. Jeżeli powtarzamy proces hamowania kilkakrotnie w czasie praktyk onanistycznych, to początkowy czas trwania wzwodu: dwie— trzy minuty zostaje podwojony, potrojony itd.