Czekamy nadal w korytarzyku na wolne miejsce. Zwalnia się stół czteroosobowy. Ani chwili się nie namyślając zajmujemy cały stół. Oświadczamy kolejno trzem pasażerkom i czterem pasażerom, że wszystkie miejsca są zajęte. Naprzeciw nas bez pytania siadają dwie pasażerki. Krótkie oględziny wystarczą, abyśmy doszli do wniosku, że obydwie należą właściwie do tego gatunku kobiet, o których każdy mężczyzna marzy przez całe życie. Fakt ten, ciesząc, równocześnie poniekąd nas zasmuca, ponieważ zdecydować się musimy na jedną z nich. Wybór okazuje się sprawą jeszcze bardziej skomplikowaną, niż się wydawało w pierwszej chwili, ponieważ obie pasażerki rozmawiają w nieznanym języku. Podejmowane przez nas usilne próby przełamania bariery językowej przynoszą efekt nad wyraz połowiczny. Pasażerki, co prawda, niezwykle życzliwie uśmiechają się, a nawet usiłują skorzystać z naszej pomocy w celu zamówienia jakichkolwiek potraw, niemniej nie rokują nadziei na jakieś bliższe związki. Ostatnie, czwarte miejsce przy stoliku zajmuje pasażerka z naszego przedziału, naprzeciw nas pod oknem. Powtórne oględziny pasażerki z naszego przedziału, naprzeciw nas pod oknem, zdecydowanie zmieniają wnioski, jakie wyciągnęliśmy z naszych pierwotnych oględzin. W istocie bowiem pasażerka naprzeciw nas pod oknem ponad wszelką wątpliwość jest po prostu kobietą, jakiej szukaliśmy bezustannie przez całe życie. Postanawiamy jak najszybciej wynagrodzić sobie i pasażerce naprzeciw nas pod oknem zmarnowaną już połowę drogi do stacji docelowej. Krótka wymiana zdań na temat, co byśmy zjedli, z pasażerką naprzeciw nas pod oknem utwierdza nas w niezwykłej wprost trafności naszych powtórnych oględzin.