Pacjentki z naszej poradni wiedziały o tym, że z zasady odradzam stosowanie spirali przed urodzeniem wszystkich planowanych dzieci. Ma to swoje uzasadnienie. Wspominałam o tym mówiąc o przewlekłych infekcjach kanału szyjki, którym sprzyjają nylonowe wąsy spiralek, ale nie na tym koniec, ponieważ górna część spirali znajduje się w jamie macicy i ona właśnie gra zasadniczą rolę antykoncepcyjną. Przez wiele lat próbowano rozwiązać zagadkę, w jaki sposób spirala przeszkadza w zagnieżdżeniu się jaja. Sądzono, że przeszkadza jajeczku poruszanie się spirali w jamie macicy, przypuszczano, że powoduje ona przewlekły stan zapalny błony śluzowej macicy, co się jednak nie potwierdziło. Badania robione na świecie, a także u nas w klinice położniczo-ginekologicznej przez prof. M. Bulską metodą biopsji próbnych, po wyjęciu spirali, nie wykazywały w większości przypadków zmian zapalnych w jamie macicy. Oczywiście w przypadkach, gdy spirala założona była prawidłowo, to znaczy po starannym wyleczeniu zapalenia pochwy i szyjki, aby flora bakteryjna nie mogła być przeniesiona wyżej przez spiralę. Badacze japońscy przed kilkunastu laty stwierdzili również metodą biopsji śródmacicznych, że pod wpływem spirali, znajdującej się we wnętrzu macicy, powstają bliżej nie znane zaburzenia czynności układu nerwowego w błonie śluzowej i tworzy się tzw. poletkowatość. Rzecz polega na tym, że powstaje mozaika z plam nabłonka, będącego częściowo w fazie rozrostowej, jak pod wpływem estrogenów, częściowo zaś w fazie wydzielania substancji odżywczych, jak pod wpływem ciałka żółtego. Być może, stanowi to przeszkodę w zagnieżdżeniu się zapłodnionego jajeczka.