To było kolejne nudne posiedzenie sejmu. Ochroniarz siedział w swoim kantorku z monitorami i miał pieczę nad wszystkim co się dzieje w sejmowym gmachu. Przynajmniej tak mu się zdawało. Bo rzeczywistość była zupełnie inna – i było to oczywiste dla praktycznie każdego pracownika tego przybytku. Bo gdyby na terenie sejmu pojawiła się jakaś militarna grupa planująca dokonanie czystki, albo masakry wśród zgromadzonych w sejmowych ławach posłów to nie miałby żadnych szans żeby ich powstrzymać. Właściwie nie wiadomo dlaczego został tam zatrudniony. Co prawda monitoring w sejmie należał do tych najlepszych, ale z drugiej strony zatrudnianie emerytowanego policjanta z orzeczeniem o niepełnosprawności za śmiesznie niskie stawki godzinowe było co najmniej dziwne. Doprawdy nikt w tym żadnej logiki nie widział – no może poza szefostwem Biura Ochronny Rządu, które chciało przyciąć w ten sposób na kosztach. Imali się wszelkich metod żeby tylko zmieścić się w budżecie, który nie był wcale z gumy. Na dodatek jeszcze ostatnio go okrojono.