Badając różne rodzaje orgazmów, stwierdzili rzecz bardzo ciekawą, a mianowicie, że wszystkie przejawy fizyczne i fizjologiczne towarzyszące orgazmowi, jak: skurcze mięśni pochwy, wydzielanie płynu przesiękowego przez ścianki pochwy, wydzielanie śluzu z szyjki macicy i inne, zawsze występują jednakowo przy orgazmie, niezależnie od tego, jaki był to orgazm i z jakich receptorów pochodził. Pochwa, macica i łechtaczka zawsze jednakowo reagowały. Autorzy wyciągnęli z tego wniosek, że łechtaczka jest głównym dyspozytorem tych odczuć, w związku z czym wszystkie orgazmy są przede wszystkim łech- taczkowe, ponieważ jaki by efektor nie został podrażniony, zawsze jednakowo reaguje łechtaczka. Stwierdzili więc, że jest ona jak gdyby przekaźnikiem i ostatecznym efektorem wszystkich form orgazmu. Wynikałoby z tego, że jest ona organem centralnym tych odczuć. Obserwacje bardzo interesujące, ale… mniej więcej w tym czasie, kiedy zapoznawałam się z teorią Mastersa i Johnson, dotyczącą fizjologii życia seksualnego, trafiłam na rzecz niezwykle ciekawą. Zaproszono mnie mianowicie na spotkanie w „Klubie Sześciu Kontynentów” z obcokrajowcami, którzy przyjeżdżali do nas na studia. Byli tam Murzyni, Koreańczycy, Arabowie, ludzie różnych kultur i z różnych stron świata. Skorzystałam bardzo chętnie z tej okazji, licząc, że w toku dyskusji dowiem się czegoś ciekawego o ich obyczajach seksualnych. Mówiłam o życiu rodzinnym i seksualnym kobiet w Polsce.