Więc jeszcze dziś, po tylu latach pracy oświatowej w tej dziedzinie, chłopak jest przekonany, że uprawiając dość często onanizm staje się impotentem. Jak wynikło z dalszej rozmowy, nie szuka przypadkowych kontaktów, w związku z czym rzadko mu się trafia szansa na normalny stosunek. Obecnie jest zakochany i chciałby rozpocząć współżycie, ale ma wyrzuty sumienia i lęki, że jest nienormalnym człowiekiem i nie wiadomo, jak się wszystko ułoży. Ja mu tłumaczę, że onanizm nie jest chorobą ani rozpustnym nałogiem, jest on w jakimś sensie wentylem bezpieczeństwa w okresach abstynencji płciowej, czego dowodem są choćby mimowolne wytryski w czasie snu, towarzyszące marzeniom o treści erotycznej. Oczywiście odgrywa tu ważną rolę temperament człowieka, bo ludzie są rozmaici i różne mają temperamenty. Są mężczyźni, którzy po zawarciu małżeństwa mają stosunki raz na miesiąc i jest to dla nich norma — po prostu nie mają większych potrzeb. A są też i tacy, dla których kilka razy dziennie jest w sam raz. Biorąc więc pod uwagę onanizm, który prowadzi do rozładowania napięcia seksualnego, pojawiającego się znacznie wcześniej, przed nawiązaniem pierwszych kontaktów seksualnych, to jasna sprawa, że i wśród onanizujących się są ludzie, którzy mają duży, mały czy średni temperament. Ten właśnie pacjent, który przyszedł do mnie, był męż- czyzną o dużym temperamencie, mającym duże potrzeby seksualne. Jak dotąd, nie miał jeszcze okazji do zaspokojenia swych potrzeb we współżyciu z kobietą i dlatego dość często uprawiał onanizm. Uważał to za okropny nałóg, a przede wszystkim przerażała go częstotliwość, która była oczywiście wynikiem dużych potrzeb seksualnych.