Taniec najlepiej kochać pasjami. Jeśli tylko realizując te pasje przestrzegamy ogólnie przyjętych norm towarzyskich, mamy wszelkie szanse zaoszczędzenia sobie niepożądanych przykrości. I tak, mając w perspektywie spędzenie z partnerką wieczoru w lokalu, staramy się, jeśli to tylko jest możliwe, wybrać lokal, w którym się w ogóle nie tańczy. Jeśli ewentualność ta nie wchodzi w rachubę, dążymy z kolei do tego, by wybrać mniejsze zło, to znaczy lokal, w którym orkiestra nie gra zbyt szybkich tańców. Dopiero w ostateczności, przy duszeni do muru, decydujemy się na lokal, w którym tańczy się w rytm mocnego uderzenia. Przyszedłszy z partnerką do lokalu, w którym się tańczy, nie kapitulujemy natychmiast, prosząc partnerkę od progu do tańca, tylko stosujemy najpierw szereg manewrów opóźniających. Należą do nich: długie zastanawianie się nad kartą potraw, „co wybrać”, zagadywanie partnerki jakimiś pikantnymi historyjkami o wspólnych znajomych, stopniowe, ale systematyczne wyznawanie jej miłości itd. Jeśli tylko partnerka ma apetyt, zaś wyobraźnia nasza pracuje nienagannie, istnieje szansa przytrzymania jej przy stoliku aż do momentu, kiedy orkiestra uda się na kolację.