Zastanawiające jest jednak, że kobiety najbardziej pobudliwe, mające stosunki po kilka razy dziennie, niejednokrotnie z licznymi orgazmami, nie podawały żadnej wrażliwości stref erotogennych. Po prostu takie strefy u nich nie istniały. Twierdziły nawet, że pocałunki czy łaskotanie piersi odczuwały jako przykre, a nawet bolesne. U kobiet tych nawet łechtaczka była tak niewrażliwa, że nie mogły doprowadzić do orgazmu — drażniąc tylko łechtaczkę, poza stosunkiem. Robiło to wrażenie, jakby ich seksualizm upodobnił się w pewnym sensie do męskiego sposobu odczuwania, ograniczającego się wyłącznie do narządów rodnych (mówię tu o tak zwanych stuprocentowych mężczyznach), a ściślej mówiąc do przedsionka pochwy, pochwy i szyjki macicznej. Stawiając na bogactwo wyobraźni erotycznej u czytelników książki, trzeba również okazać trochę życzliwości dla tych pozbawionych wyobraźni lub nie mających czasu ani możliwości na indywidualne szukanie w różnych publikacjach z tej dziedziny. Spróbuję więc uzupełnić ich wiedzę seksuologiczną interesującymi technikami pieszczot, uwzględniając różne okolice erotogenne, które zostają pobudzane.