Podkreślam tu jednak bardzo mocno zasadniczy warunek, o którym wielokrotnie wspominałam w pierwszym tomie mojej książki — nie wolno w żadnym wypadku forsować na siłę pozycji, układów czy pieszczot, do których współpartner odnosi się z niechęcią, a nierzadko również z lękiem i obrzydzeniem. Nie wszystko jest dla każdego dobre, a głównym przykazaniem w miłości jest: nic na siłę! Korzystamy tylko z takich pieszczot i układów, które są aprobowane przez obydwoje partnerów i przyjmowane z obu stron z ciekawością i entuzjazmem. Całkiem oddzielną dziedziną jest pornografia seksualna, która w głównej mierze interesuje się wszelkiego rodzaju zboczeniami form i przeżyć seksualnych. To, o czym mówiłam, służy zwiększeniu odczuć oraz pobudliwości w normalnych formach współżycia. Możesz powiedzieć, miły czytelniku: A gdzież tu mieści się granica tej normy? Wszak pani sama zmieniła zdanie w pewnych punktach na temat tej granicy już między napisaniem pierwszego i drugiego tomu Sztuki kochania. Otóż jak we wszystkich problemach życia i biologii granica jest zawsze płynna i nigdy prawie jedna forma nie przechodzi w drugą wyraźnie: od-do! Trzeba wyrobić w sobie instynkt, który uwzględniając dobro partnera przede wszystkim, a ponadto inne aspekty zagadnienia, jak wiek, środowisko kulturowe, budowę fizyczną współpartnera, ustala granicę określającą, gdzie są one najkorzystniejsze w danym układzie partnerskim.