W okresie ostatnich dziesięciu lat współpracy z Poradnią Studencką zarysowały mi się problemy, wynikające z niezrozumienia pewnych partii Sztuki kochania. Główną tego przyczyną był brak książki na rynku, a co za tym idzie, nieprawidłowe wiadomości o tym, co zawiera, podawane z trzeciej ręki. Problemy te dotyczą nie tylko mojej książki, ale całej współczesnej seksuologii. Sięgając znacznie szerzej, obejmują skutki wszelkich publikacji popularnonaukowych z tego zakresu. Materiał do przemyśleń zebrałam wśród studentów, zgłaszających się po porady seksuologiczne do Przychodni Studenckiej w Warszawie oraz ze spotkań autorskich z czytelnikami. Liczba tych spotkań niestety stale się zmniejsza, ponieważ w miarę upływu lat jestem coraz bardziej zapracowana, a i zdrowie nie dopisuje. Częściej korzystam z listów od czytelników — komentarzy do moich wystąpień prasowych. Felietony w prasie stanowią jak gdyby baloniki próbne następnej książki. Listy dają ogromny materiał krytyczny i możliwość oceny stosunku czytelnika do zagadnień, które poruszałam. Z listów, spotkań i rozmów w gabinecie lekarskim nasuwają się wnioski, że pewne problemy omawiane w publikacjach seksuologicznych wywołały zgoła nieoczekiwane i nie przewidziane przez autorów skutki. Sądzę, że warto się nad tym zastanowić, ponieważ często mówi się w medycynie o chorobach jatrogennych.