Wracając do pacjentów i pacjentek w poradni TSM — przychodzili mężowie ze skargami, że żony są oziębłe, że nie odczuwają orgazmu przy stosunku; że mieli do czynienia z innymi kobietami i wówczas było całkiem inaczej. Co robić w tej sytuacji? Przyjmowałam nierzadko takie oziębłe małżeństwa. Najczęściej prosiłam, żeby przychodzili razem, aby móc porozmawiać z obu zainteresowanymi stronami. Każde z osobna bowiem może naświetlać sprawę bardzo subiektywnie. Mąż twierdzi, na przykład, że żona jest zimna i stosunek nie sprawia jej przyjemności, a żona ma po cichu przyjaciela, z którym nie ma problemów, a z mężem udaje zimną, żeby go zniechęcić do współżycia. Tak więc tego typu porad nigdy nie można udzielić prawidłowo, rozmawiając tylko z jednym partnerem. Sprawa dotyczy bowiem obojga ludzi. Nie ma oziębłości obiektywnej, podobnie jak nie istnieje obiektywnie zbyt krótki czas trwania stosunku. Dla jednych czas normalny to dwie minuty, a dla innych dwadzieścia — i wcale to nie znaczy, że pierwszy jest zbyt krótki, gdyż jest akurat całkowicie zadowalający dla danych partnerów. Chodzi przecież o układy dwojga ludzi i nigdy nie można tych rzeczy traktować oddzielnie. Przekonali się o tym seksuolodzy z upływem czasu, bo prowadzenie poradnictwa seksuologicznego w momencie, kiedy stawiało pierwsze kroki i nikt na dobrą sprawę w Polsce nie wiedział, jak ono powinno wyglądać, nie było wcale łatwe. Mieliśmy tylko jednego doświadczonego nauczyciela, prof. Tadeusza Bilikiewicza, psychiatrę. Ale jest to nieco inne podwórko niż ginekologia.