I tak, mężczyzna kochający bon ton, przychodząc z żoną na wizytę do znajomych, kiedy tylko zauważy, że pani domu jest w jego guście, redukuje do minimum swoją serdeczność i uprzejmość wobec niej i manifestuje to możliwie jak najwyraźniej. Witając się nie całuje jej w rękę, na wszelkie dokonywane przez nią próby podtrzymania rozmowy reaguje mruknięciem, zachęcony do nałożenia sobie jeszcze raz na talerz odmawia, dając pani domu do zrozumienia, że mu to jedzenie nie smakuje. Ożywia się jedynie wtedy, kiedy zwraca się do niego własna żona albo pan domu, przy czym im bardziej się ożywia, tym mocniej akcentuje swój chłód wobec pani domu. Jeśli tylko uda się mu nie wypaść z tej roli przez trzy czwarte wizyty, przyszedłszy do kuchni „przypadkowo”, aby się napić wody, w czasie kiedy pani domu przygotowuje kawę, ma ogromne szanse umówić się z nią na randkę.