Mówiłam między innymi o onanizmie młodzieżowym i jego wpływie na kształtowanie się odruchów warunkowych, o tym, że młodzi chłopcy od okresu dojrzewania do rozpoczęcia współżycia w ciągu pięciu czy sześciu lat są zdani tylko na zaspokojenie onanistyczne, co potem stwarza im problemy, gdy zaczynają się kontakty z kobietami. Po prelekcji otoczyła katedrę grupa młodych chłopców, siedemnasto- i osiemnastolatków i wywiązała się ożywiona dyskusja, z której wynikało, że obecnie chłopcy nie mają większych problemów z nawiązaniem bardzo intymnych kontaktów z dziewczętami i nie muszą uciekać się do onanizmu. Skąd się to u nas wzięło, przecież dawnymi laty na spotkaniach regułą były skargi chłopców, że dziewczęta nie tylko nie chcą z nimi współżyć, ale nawet całować się czy próbować jakichś innych, bardziej intymnych pieszczot. Dlaczego akurat zrównanie praw znacznie mniej się uwypukla na polu nauki — chociaż i tu zaczyna się dominacja dziewcząt, na przykład na niektórych kierunkach studiów — ale właśnie nabrało takiej intensywności w dziedzinie seksu? Silvina Bullrich, współczesna pisarka argentyńska, bardzo ciekawie próbuje w książce Jutro powiem dość scharakteryzować pokolenie własne — wojenne i swoich dzieci — powojenne. Mowa tu oczywiście o czasach drugiej wojny światowej, która choć Ameryce nie bardzo dała się we znaki, ale przemiany obyczajowo-społeczne kolejnych pokoleń: rodziców, dzieci i wnuków, przypominają żywo podobne zmiany obyczajowości w Europie.