Jak czytamy w Starym Testamencie Onan, nie chcąc mieć dzieci z bratową, uciekał się do stosunków przerywanych. Starożytne Rzy- mianki wkładały do pochwy w celach antykoncepcyjnych plasterek cytryny lub małą gąbkę nasyconą kleikiem z ryżu, a w pismach staro- greckich spotykamy się już ze wzmiankami o prezerwatywach robionych z pęcherzy rybich. Zmieniające się warunki życia stwarzają pewne konieczności, a ludzie się do nich przystosowują. Przy trudnościach materialnych i żywieniowych narastających w Europie po pierwszej i drugiej wojnie światowej rozpoczęto przemysłową produkcję możliwie jak najpewniejszych i nieszkodliwych dla zdrowia środków antykoncepcyjnych. Z chwilą pojawienia się prezerwatywy, krążka, kapturka dopochwowego, a potem triumfalnego wkroczenia na arenę światową tabletki antykoncepcyjnej uznano, że sprawa została rozwiązana. Pamiętam jeszcze czasy, gdy zakładaliśmy w Polsce Towarzystwo Świadomego Macierzyństwa, a na całym świecie rozlegały się pełne triumfu głosy opiewające z entuzjazmem nadejście „złotego wieku”, w którym udało się oddzielić macierzyństwo od seksu. Spodziewano się wielkich rzeczy. Niepożądana ciąża nie straszyła już kobiet, które uzyskały całkowitą swobodę seksualną, podobnie jak dotąd mężczyźni. Niestety zbyt szybko okazało się „jak marne są ludzkie nadzieje wobec wyroków, które Przedwieczny wypisuje na niebie ognistymi znakami” — jak pięknie napisał niegdyś Prus.